Wednesday 31 October 2007

temp

Dzisiaj to był jakiś dziwny dzień. Nie wiadomo kiedy się zaczął, a już się skończył. Miałem zrobić tysiące rzeczy. I zrobiłem. Tylko, że inne niż sobie zaplanowałem. W dodatku pogoda była chuj wie jaka, a za oknem leżał styropian udający śnieg, który tylko mnie dezorientował (a właściwie wkurwiał).
A w ogóle to mam ostatnio poczucie tymczasowości wszystkiego. Nie wiem czym się zajmuję od kiedy skończyłem studia. Wydaje mi się, że co pół godziny czymś innym. I w ogóle wszyscy ciągle gdzieś wyjeżdżają albo skądś przyjeżdżają, albo ja gdzieś jadę albo wracam. I wszyscy się rozchodzą albo schodzą albo znajdują sobie nowych partnerów/partnerki, z którymi nie są za miesiąc (pomijając smutne wyjątki, które są ze sobą od zawsze). I ja już właściwie nie wiem czy ktoś jest tu czy tam i czy z kimś jest, czy może w ogóle go nie ma, czy może mnie tam nie ma gdzie ten ktoś jest (z kimś). Przestałem się przyzwyczajać do ludzi i miejsc. Kiedyś było prościej.
Może jutro będzie mi się wydawać inaczej.

Soundtrack od dawna: Post Industrial Boys - "Trauma".

2 comments:

Anonymous said...

O faking holi szit! banduras, czyżby kryzys końca studiów ???

mgr Ciepłuch

Discopope said...

To nie kryzys. Alkohol odstawiam i stad klimaty egzystencjalne.