Friday 20 December 2013

Gorączka przedświąteczna

Przed świętami tradycyjne przyspieszenie, nagle trzeba zakończyć wszystkie sprawy, które zlewało się przez cały rok. Na szczęście udało się i już można rozpocząć ferie świąteczne. W tym roku dostałem dyspensę od losu i zamiast tradycyjnych 1500 czeka mnie tylko 500 kilometrów za kółkiem. Yeah.




Wednesday 4 December 2013

Barbórka

U mnie ok. Ostatnio dwa razy jak strzała przemknąłem przez Dolny Śląsk, nie zahaczając jednak o Vaterland. Odwiedziłem też daleki wschód i Radom. Bo ja uwielbiam Radom. W międzyczasie miałem wizytę gości z Kotliny, w trakcie której odbyła się tradycyjna, staropolska, zakrapiana impreza na cześć nowo narodzonej córki.

Soundtrack na Barbórkę: Atom - "programmiert den Scheiß aus sich raus"


Sunday 3 November 2013

Dzień Trupa bez trupa

Dobiega końca nieco wydłużony weekend. Był to mój pierwszy Dzień Trupa, którego nie spędziłem na SBSZW. Nie byłem też na żadnym cmentarzu, zresztą w stolicy dosyć mam zmarłych na co dzień. Tutaj trup ściele się gęsto i wyłazi z tysięcy pomników i tablic pamiątkowych na każdym chodniku, skwerze czy fasadzie budynku. Chodząc codziennie ulicami miasta tak naprawdę brodzę po kostki w męczeńsko przelanej krwi za wolność naszą i waszą. Dlatego w piątek sobie odpuściłem, zostałem w domu i świętowałem dzień bez trupa.




Tuesday 22 October 2013

Litery

Tymczasem wszystko wróciło na właściwe tory. To co było zmianą, stało się już normą. Znowu w ramach codziennych zajęć wypluwam spod klawiatury tysiące liter dziennie. Poza tym odwiedziłem w Wrocław (dwukrotnie) i Lublin. Córka rośnie. Liście spadają. A w sobotę zmiana czasu. Wszyscy się cieszą bo będzie godzina spania dłużej zapominając, że po zmianie czasu na zimowy słońce będą oglądać wyłącznie w weekendy (o ile wyjdzie). Super perspektywa. Ale to nic, będzie godzina spania dłużej. Nieważne, że jest niedziela, a większość uradowanych mogła spać tę godzinę dłużej i bez zmiany czasu. To nie ma znaczenia. Liczy się tylko +1 po stronie godzin spania. I ciemno o 16. I litery.















 











Wednesday 25 September 2013

Jeszcze jedna mała zmiana

Konkretnie nieco ponad dwukilowa zmiana płci żeńskiej, która pojawiła się na świecie niespodziewanie, z miesięcznym wyprzedzeniem w zeszły piątek w okolicach południa. Zanim się pojawiła spędziłem noc i poranek w miejscu gdzie hiszpańska inkwizycja torturuje młode kobiety. Rzecz tylko dla fanów prawdziwego hc. Zdjęcia nowego członka rodziny dostępne oczywiście na fejsie, naszej klasie i gronie, a relacja z każdej kupki na tłiterze.


Monday 16 September 2013

Jeszcze więcej zmian

Nawet nie wiem kiedy minął miesiąc, tyle się działo. Najpierw odwiedziny delegacji z Dolnego Śląska, która przyjechała do stolicy na krótką lekcję hipsterstwa. Potem zdmuchnąłem kolejną świeczkę (czyli coś co uwielbiam). Potem trochę prac remontowych, machania pędzelkiem, tłuczenia młotkiem i skręcania mebli popularnej szwedzkiej marki (czyli coś co uwielbiam nawet bardziej). A na koniec przeprowadzka (czyli coś co uwielbiam najbardziej). Po 40 miesiącach zmieniłem moje mieszkanie nr 11 na mieszkanie nr 12. Tyle czasu w jednym miejscu (nie licząc domu rodzinnego) nigdy nie mieszkałem. Dotychczasowy rekord to 16 miesięcy. Niemalże już zapuściłem tam korzenie. Dlatego też zdecydowałem się kontynuować swoją wędrówkę (from Sobieszów to eternity) i przeprowadziłem się (z małżonką i nasciturusem naturalnie) o kilkaset metrów, ze Śródmieścia Północnego na Mirów. Ze złych wiadomości, warto nadmienić, że zabrano mi pieska. Podobno tymczasowo, ale niemniej uprasza się o zwrot. Natychmiast.














Pielgrzymka na Plac Zbawiciela














Ekipa remontowa rozmyśla nad kolejnym ruchem.














Tak Mistrzu














Teliku wracaj

Thursday 15 August 2013

Letnie porządki

U mnie zmiany, zmiany, zmiany. Dlatego na blogu również zmiany. Na razie wygląda to trochę dziko, ale z czasem się przyzwycza -ję/-icie.
Swoją drogą też mówiliście "ale dziko" będąc dzieckiem? Ja tak mówiłem, chociaż do dzisiaj nie wiem co to znaczyło. Pamiętam, kiedy mając nie więcej niż 7 lat byłem na wczasach w Międzywodziu.  Eksplorując okolicę ośrodka wczasów pracowniczych z grupą kilkunastu nowo poznanych chłopaków natknęliśmy się na opuszczoną chatę w lesie (gdzie byli rodzice?!) i wpadliśmy na doskonały pomysł aby wejść na jej dach. Pierwszy wszedł oczywiście najstarszy w grupie i widok, który mu się tam ukazał skwitował pewnym i głośnym: "ale dziko". Każdy kolejny wchodzący na dach na widok mchu porastającego starą papę powtarzał jak mantrę "ale dziko" I ja też wdrapawszy się na dach powtórzyłem "ale dziko", gdyż zaiste było tam dziko.
Tą nieciekawą i pozbawioną puenty anegdotką kończę dzisiejszy post, życząc wszystkim wszystkiego najlepszego z okazji Święta Wojska Polskiego.


Friday 9 August 2013

Upał

Cóż za niespodzianka. trafiło nam się w tym roku lato jak z folderu biura podróży. Oczywiście wszyscy nadal narzekają na pogodę. Tylko tym razem, że jest upał. O ile jestem w stanie zrozumieć starców, kobiety w ciąży i Eskimosów, o tyle całej reszty nie rozumiem. Cały rok narzekania, że jest za zimno. I co? Teraz jest za gorąco! Domyślam się, że gdyby pogoda była umiarkowana to wszyscy narzekali, że jest zbyt umiarkowana. Odcinam się od tego zrzędzenia i chłonę zapas słońca na cały rok.














Miejsce gdzie walet pik spotyka waleta kier

Soundtrack na upały: Voo Voo - "Voo Voo"

Thursday 18 July 2013

Hello


















 My name is Dr Greenthumb

Wednesday 26 June 2013

Wesele

Przybranej siostry mojej żony w dwóch obrazkach w dziwnych kolorach. Taki wintydż. Telefon mi kazał.
Poza tym czas strasznie zasuwa. Po dwóch względnie spokojnych tygodniach spędzonych na spacerach z pieskiem. Ostatnio w dzień tylko praca na wszystkich frontach świata, a wieczorami tenis. Niestety lato przyszło, więc teraz dzień długi, a wieczór krótki.














Matka i córka














Panna młoda i pan stary

Monday 17 June 2013

Tefofon

U mnie tak dużo, że nawet nie mam kiedy tu zajrzeć żeby coś napisać. Z ciekawostek, muszę się pochwalić, że mam nowy telefon. Straszny dziwak, a w dodatku frotteurysta. Lubi żeby go dotykać, pocierać i pukać. Poza tym hipster. Posiada aplikacje, które stylizują zwykłą cyfrową fotkę na taką zrobioną aparatem Łomo. Nie wiadomo za bardzo po co, ale dzięki nim wszystko jest takie niemainstreamowe i artystyczne, że nie śmiem protestować.


Thursday 30 May 2013

Nihil novi

Gdzieś byłem, z kimś się widziałem. Trochę w domu, trochę poza domem. Czasem praca, czasem relaks. Nic spektakularnego. Może jeden helikopter, który widziałem w Muzeum Wojska Polskiego, ale poza tym nic.



Sunday 12 May 2013

Rajski boks

Weekend majowy tradycyjnie w Karkonoszach. Pogoda przypominała raczej Święto Zmarłych, ale nie przeszkodziło to w organizacji tradycyjnego pierwszo- i trzeciomajowego grilla. Po świętowaniu nie mniej tradycyjna podróż z przygodami przez Polskę. Potem szybki tydzień z wizytą wroga i wycieczką do miasta z dworcem w kształcie piersi, a po nim jeszcze szybszy weekend.














Rajski boks














 Czasem mżawka, czasem deszcz















 Sobieszów wita miłych turystów















Kosmos
 

Monday 22 April 2013

Nie koniec

W tym miejscu miał się pojawić tekst o tym, że zdałem egzamin i wreszcie po 24 latach zakończyłem edukację. Ale teraz kiedy już wiem, że zdałem to trochę głupio mi tak kończyć. No bo jak?  Coś robiłem przez ćwierć wieku i tak nagle, przez jakieś widzimisię mam skończyć. Jest przecież tyle opcji. Języki, studia podyplomowe, doktorat. Albo jeszcze lepiej. Mógłbym nauczyć się grać na jakimś instrumencie. Albo malować. Albo robić grafikę. Nie, to raczej nie koniec. Koniec byłby zbyt nudny.

Saturday 6 April 2013

Radom

Miejscowi ostrzegali, że to nic ciekawego. Przyjechałem i rzeczywiście niewiele ciekawego.





Monday 1 April 2013

Najważniejszy dzień roku

Najważniejszy dzień roku był wczoraj. Dzień zmiany czasu na letni. Nareszcie. Tyle na niego czekałem. Od wczoraj popołudnia są o godzinę dłuższe. Znowu będzie robiło się ciemno w okolicach godziny 20.  Jest mi to obojętne, o której rano robi się jasno. Zazwyczaj wtedy, albo śpię, albo jestem nieprzytomny, więc liczy się tylko dłuższe popołudnie. Pogoda próbowała trochę zepsuć obchody tego dnia. Na szczęście jej się nie udało, zegarki przestawiły się jak co roku.



Wednesday 27 March 2013

Żyrek

Wróciłem do podróżowania po kraju. Tym razem odwiedziłem Żyrardów. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Z jednej strony, słyszałem, że jest to drugi Londyn (wersja żyrardowska). Z drugiej strony, że to zadupie gdzie nic nie ma poza patologią (wersja skierniewicko-grodziska). Okazało się, że może nie jest to Londyn, ale też nie jest źle. Ładne przemysłowe miasto. Całe centrum z nieotynkowanej cegły. Uwielbiam takie miejsca. Wrócę jeszcze w tym roku sprawdzić jak prezentuje się latem.
Dziś byłem w Białymstoku. Odwołali już zimę. Jutro lecę w Karkonosze. Potem jeszcze do Wisły. A na koniec wracam do pracy.


Friday 22 March 2013

Amok

Właściwie powinienem napisać "I'm ok". Przeżyłem ten egzamin. Nie wiem czy zdałem, ale przeżyłem. Jestem jeszcze w lekkim szoku, adrenalina zaczyna schodzić i powoli dochodzi do mnie jak bardzo zlasował mi się mózg przez 2 miesiące nauki i 4 dni ładowania w klawiaturę. Nie wiem co mam teraz robić. Wcześniej wiedziałem, że mam się uczyć. A teraz?

Monday 11 March 2013

Obrazek losowy

Upłynął kolejny tydzień aresztu domowego. Do końca odsiadki zostało już naprawdę niewiele. Niestety nieodwracalne zmiany spowodowane izolacją postępują. Od ostatniego wpisu swoją kolekcję miliarda autoportretów wykonanych komórką, wzbogaciłem o kolejny milion zdjęć. Bardzo wdzięczny temat. Mam już tego tyle, że najwyższy czas zrobić jakąś selekcję i wydać to formie książki pod wymownym tytułem "Narcyz". Znam przynajmniej jedną osobę, której taka książka bardzo się spodoba.


















Mam jeszcze to samo zdjęcie w wersjach: wesoły, zły, cyniczny oraz zmęczony życiem.

Wednesday 27 February 2013

Obrazek zastępczy

Ostatnio moim ulubionym zajęciem obok nauki, robienia sobie sobie zdjęć i siedzenia na necie jest zapuszczanie włosów, wąsów i brody. Po 30 latach wreszcie odkryłem kim chcę być naprawdę. Rumcajsem. Do Jičína mam z domu niecałe 80 km, więc jak tylko zrobi się cieplej, pakuję Hankę i pistolet na żołędzie i zaczynam nowe życie.
A cieplej zrobi się już niedługo. Koniec lutego to już ten moment, w którym można powoli wystawiać środkowy palec w kierunku odchodzącej pory mroku. Zresztą tak źle w tym roku nie było. Główną zaletą aresztu domowego jest to, że udało mi się przezimować w koszulce i japonkach. Oby tak dalej.














Obrazek zastępczy

Wednesday 6 February 2013

Uczę się

W związku z czym nie mam czasu na nic. Nie oglądam seriali. Nie siedzę na necie. Nie cykam (sobie) zdjęć, a już na pewno nie nagrywam filmów. Nie chodzę na bieżnię. Nie jem siedmiu posiłków dziennie. Nie śpię do dziesiątej. Nie marnuję czasu na pierdoły. Cały ja.














 A tu nie wiem kto.














I tu też nie.

Sunday 27 January 2013

Historia lubi się powtarzać

Znowu wróciłem do punktu, w którym zaczynałem pisać bloga. Znowu nie pracuję, bo muszę się uczyć. W rzeczywistości znowu nie uczę się, ale oczywiście od jutra się biorę. Poza tym jak zawsze jestem już zmęczony nauką, chociaż tak naprawdę nie zacząłem się jeszcze uczyć.
Zmieniły się tylko pewne szczegóły. Wtedy byłem na zachodzie, teraz jestem na wschodzie. Wtedy było ciepło, a teraz jest zimno. Wtedy siedziałem w pokoju sam, a teraz z małżonką. Wtedy piłem piwo, a teraz colę. Poza tym ta sama niemoc i bicie rekordów w prokrastynacji.
Mam tylko delikatny żal, do Internetu, który nie nadąża z aktualizowaniem treści, w związku z czym wszystkie rzeczy muszę czytać dwa razy.














Drugi od lewej - sobowtór niebieskiej strzały.

Sunday 13 January 2013

Co za tydzień!

W tym tygodniu trzy razy spotkałem się ze starym znajomym. Jako zadeklarowanemu abstynentowi takie spotkania zdarzają się raczej trzy razy do roku. Z racji wieku coraz gorzej znoszę tego typu meetingi, chociaż trzy spotkania w tygodniu to zaledwie 3/7 normy spotkań, którą wyrabiałem na studiach. Poza tym wczoraj (a może dzisiaj) byłem w najgorszym klubie, jaki przyszło mi odwiedzić w mojej długiej karierze klubowicza. Pierwszy raz żałowałem, że przeszedłem selekcję.

Tu nie żałowałem

Saturday 5 January 2013

2013

Ani się obejrzałem, a Ziemia znowu wykonała pełne okrążenie wokół Słońca. Koniec roku bardzo udany. Trochę nad Odrą, trochę nad Wrzosówką. Bardzo bogato jeśli chodzi o akcje towarzysko-imprezowe. Półtora tygodnia ładowania akumulatorów w heimacie to jednak zdecydowanie za mało, stolica potrzebowała zaledwie trzech dni, żeby wyładować je z powrotem do zera.
Ciekawostka. Odkryłem, że drewniany słup z reklamą fryzjera i apteki, który stoi dosłownie 100 m od mojego domu i który mijałem w życiu jakiś milion razy to ten sam słup, na którym na zdjęciu z lat 30 XX wieku wiszą flagi ze swastykami. Taki przyczajony pomnik historii.


















Fotek trzasnąłem z dwie setki, ale wszystkie poruszone.