Wednesday 19 December 2012

Białystok

Wycieczek po kraju ciąg dalszy. Cóż mogę powiedzieć dobrego o tym miejscu. Na pewno, że potrafią świetnie zorganizować zimę. Taką w starym stylu, z ogromną ilością śniegu. Taką, że można poczuć się jak młoda owieczka, skacząca przez zaspy. Taką, że od razu przypomina się, jak to fajnie było nosić kalesony i kominiarkę. Taką, że po wyjściu z pociągu żałuje się, że zaraz nie ma powrotnego. Poza tym dobra pizza. I chyba tyle.


Friday 14 December 2012

Zee-Mah

W głowie mi się poprzewracało od zalewu angielskojęzycznych nazw. Gdzie nie spojrzeć, czy to na ulicy, czy na wystawach sklepów, czy też na plakatach, szyldach, reklamach, po prostu wszędzie dookoła dwujęzyczny bełkot. Pomieszanie marek, nazw sklepów, centrów handlowych, haseł zachęcających do kupowania, do kupowania więcej oraz do kupowania jak najwięcej.
Ostatnio trafiłem na reklamę jednego z tutejszych centrów handlowych, ze zdjęciem ładnej pani i wielkim napisem "zima". Obiecuję, że przez kilkanaście dobrych sekund nie wiedziałem o co chodzi, co to za marka i jak to w ogóle przeczytać. "Zee-mah". Może "zai-mah". Gdy po dłuższej chwili zorientowałem się, że chodzi o zwykła, polską, przaśną zimę, pomyślałem, że czas najwyższy pójść na jakiś urlop i wyjechać. Daleko.














Parkowanie autobusów. Wersja zimowa

Tuesday 4 December 2012

Łódź - Częstochowa

Dzisiaj lecę krajoznawczo, z braku lepszych tematów. Kontynuując swoją nigdy niekończącą się podróż po Polsce tym razem trafiłem (po raz kolejny) do Łodzi i Częstochowy. Bardzo podobne do siebie miasta jeśli chodzi o zabudowę. W jednym i drugim centrum opiera się nie na rynku, lecz na długiej osi. W obu stoją pomniki wypchanych zwierząt. Tu i tu zmarzłem.




Friday 16 November 2012

Lampy

U mnie tradycyjnie to samo. Praca, praca, praca, podróże po kraju, czasem trochę odpoczynku. Zdarzyła się nawet jakaś drzemka z wtorku na środę, więc nie narzekam. Powoli szykuję się do przejścia w tryb nauka, nauka, nauka, zero odpoczynku. Przecież garb sam nie wyrośnie.




Friday 9 November 2012

Tradycja

U mnie zmian niewiele, tradycyjnie podróżuję po Polsce i tradycyjnie, jak co roku z okazji Dnia Trupa odwiedziłem na kilka dni Sobieszów i okolice, gdzie tradycyjnie nadrabiałem zaległości towarzyskie.

Ostatnio próbuję głównie znaleźć po pracy trochę czasu na jeszcze więcej pracy. Tradycyjnie mi się nie udaje.





Saturday 20 October 2012

Trójkąt

Ostatni żyje w trójkącie Warszawa - Wrocław - Katowice. Poruszam się główne koleją, śpię w przedziałach, jem w przydworcowych knajpach, z konduktorami jestem na Ty. Obowiązkowo ściskam w ręku kamyk zielony i patrzę jak wszystko zostaje w tyle. Nie wiem po co ten kamyk, ale czuję, że tak trzeba.

We Wrocławiu udało mi się nadrobić trochę zaległości towarzyskie. Niestety, tylko trochę. Przez te prawie trzy lata nazbierało się ich tyle, że będę chyba musiał wpaść tam na trzy lata, żeby je całkiem nadrobić. Jak mawiał klasyk: We will say what time we will tell.


Wednesday 10 October 2012

Pożegnanie niebieskiej strzały

Niestety, naszedł smutny czas pożegnań. Niebieska strzała przeniosła się na stałe na Opolszczyznę. Od jakieś czasu było nam nie po drodze. Ja w stolicy, strzała w Karkonoszach. A że bestia lubiła się wyszaleć, nie mogłem jej dłużej trzymać w zamknięciu. 11 lat, ponad 100000 km w trasie, 7 krajów, Berlin, Kolonia, Eindhoven, Praga, Wiedeń, Isola, Triest, Sopot i tysiąc innych miejsc razem. Tego co przeżyliśmy nikt nam nie odbierze.














Godspeed, my friend!

Saturday 29 September 2012

Białe koła, czerwone okręgi

U mnie w zasadzie nic. O urlopie, w trakcie którego miałem wypocząć na cały rok, zdążyłem już zapomnieć. Z powrotem wdrożyłem się w system "bierzemy głęboki oddech i byle do weekendu", dzięki czemu czas dostał odpowiedniego przyspieszenia i znając życie jutro będą już święta. Chociaż z tego co widziałem w popularnej sieci niemieckich supermarketów, a widziałem regał z czekoladowymi mikołajami i marcepanem, równie dobrze może się okazać, że święta są już dzisiaj.





Tuesday 25 September 2012

Hajduk Split

Dzisiaj wyjątkowo o czymś, konkretnie o religii. Z Hajdukiem Split pierwszy raz zetknąłem się w 1994 r. kiedy odprawił Legię w eliminacji Ligi Mistrzów wygrywając dwukrotnie, w stosunku bramek 0:5. Fanatyzm kibiców z południa Europy znałem od dawna, ale dopiero teraz mogłem zobaczyć jak to wygląda z bliska i przekonać się, że nie samym Partizanem i Crveną Zvezdą była Jugosławia żyje.

Hajduk jest religią i widać to wszędzie, a przede wszystkim na murach. Przeciętny polski kibic jest w stanie wykrzesać z "kena" literkę L, ewentualnie skrót w stylu, WKS, RTS, KSP itp., a ci bardziej piśmienni potrafią nawet przelać na tynk nazwę znienawidzonego klubu w obowiązkowym zestawieniu z kobietą lekkich obyczajów sprzedającą swe wdzięki przygodnie poznanym mężczyznom za pieniądze. Torcida ze Splitu dysponuje znacznie szerszymi środkami wyrazu począwszy od małych szablonów, poprzez większe motywy najczęściej przedstawiające długowłosego hoolsa z maską w barwach klubu, skończywszy na imponujących muralach (niektórych o długości nawet kilkudziesięciu metrów). Biorąc pod uwagę ilość, rozmiar oraz umiejscowienie twórczości kibiców, mniemam że duża jej część powstaje na całkowitym legalu. Mają rozmach sukinsyny.





Monday 17 September 2012

Coś się kończy, coś się zaczyna

Niestety nie wiem co się zaczyna, na pewno nie są to wakacje, które właśnie się skończyły. Ponad 4100 kilometrów i 51 godzin za kółkiem, wszystko po to aby zrobić parę fotek, zjeść ćevapčići i burek (taki pies), opalić się na mahoń i powdychać orzeźwiające bośniackie spaliny z samochodów wyprodukowanych zanim wynaleziono katalizator.

Soundtrack na 4100 km: Poni Hoax - "Images Of Sigrid"














To nie Warszawa, to nie ja pisałem














Żadnych ganów w parku, takie są zasady














Kraj smutnych kelnerów














Z tego zdjęcia wyciąłem cycki księżnej Kate w obawie przed pozwem














Z tego też

Tuesday 4 September 2012

List - rozwiązanie zagadki / Zasłużony odpoczynek

W dniu trzydziestych urodzin otworzyłem list. Piętnastoletni test cierpliwości zaliczony. Większość przewidywań sprawdziła się, w szczególności te co do wykonywanego zawodu, posiadania żony, nie posiadania dzieci oraz posiadanej marki samochodu (tutaj podobnie jak śp. prałat Jankowski upodobania mam niezmienne). Nie sprawdziły się przewidywania co do bycia notowanym (nie wiem gdzie popełniłem błąd) i co do posiadanej liczby kaset magnetofonowych oraz marki zegarka (za wysoko mierzyłem).

Kolejny list już czeka na moje czterdzieste piąte urodziny. Szczerze mówiąc już nie pamiętam co w nim napisałem, tym większa będzie niespodzianka za piętnaście lat.

Tymczasem żyję jak Pan Bóg przykazał. Jak wiadomo każdy Polak powinien raz w życiu wypomnieć Niemcom wojnę, wyzwać bliźniego od Żydów, dorobić trochę na Wyspach i pojechać na wakacje do Chorwacji. Ja zaliczam właśnie ostatni punkt polskości. Żeby było jeszcze bardziej patriotycznie postanowiłem zapomnieć na czas wyjazdu języków obcych i porozumiewać się tubylcami wyłącznie po polsku. Na razie idzie świetnie tubylcy już wiedzą jak po polsku kupić chleb albo zamówić piwo.


Friday 24 August 2012

List

Zbliżają się moje trzydzieste urodziny. Ta okrągła rocznica nie robi na mnie specjalnego wrażenia, gdyż zasadniczo urodzin nie obchodzę, podobnie zresztą jak imienin, Dnia Świętego Walentego, Dnia Świętego Patryka oraz Światowego Dnia Walki z AIDS (prezenty naturalnie przyjmuję - na Dzień Świętego Patryka również). Zatem normalnie nie czekałbym na ten dzień, a w ferworze walki z codziennymi problemami mógłbym go nawet nie zauważyć, gdyby nie jedna drobnostka.

Mianowicie list.

Autorem owego listu jestem ja sam, adresatem zresztą też. Napisałem go w swoje piętnaste urodziny z adnotacją aby otwarty został w trzydzieste. Muszę przyznać, że nie mogę już doczekać się tego momentu. Zachodzę w głowę co autor miał mi do przekazania. Piszę o "autorze" w trzeciej osobie, bo nie jestem nawet do końca pewien czy to ta sama osoba co ja. Co ja sobie wtedy myślałem? Przecież trzydziestolatek dla piętnastolatka to starzec. Mam nadzieję, że nie zwracam się do siebie per Pan. Ciekawe też czy w 1997 r. wydawało mi się, że w 2012 r. ludzie będą jedli zamiast chleba zieloną pastę z tubki, samochody będą latać, a najlepszym miejscem na wakacje będą księżyce Saturna. Przecież te 15 lat, które miało upłynąć, to dokładnie jeszcze raz tyle, ile do wtedy przeżyłem. Czyli wieczność. Na szczęście wszystkiego dowiem się już w przyszłym tygodniu. Myślę też nad kolejnym listem. Należy mi się jakaś niespodzianka na czterdzieste piąte urodziny.



Thursday 16 August 2012

Wakacje

Jak wakacje to podróże. W ciągu nieco ponad miesiąca służbowo i nie, odwiedziłem Rzeszów, Bielsko-Białą, Kłobuck, Częstochowę, Wisłę, Łódź, Kielce, Katowice, górską kryjówkę w Karkonoszach, Legnicę, Ryki i Łochów. Jeszcze na basenie na Szczęśliwicach byłem. To chyba tyle.

Soundtrack wakacyjny - Bullion - "You Drive Me To Plastic"



Wednesday 4 July 2012

Wielka rzeszowska

W świecie opanowanym przez falliczne symbole męskiej dominacji Rzeszów pokazuje, że można przeciwstawić się brutalnemu męskiemu szowinizmowi. Tu znajduje się pomnik, który wyznacza nową jakość pokazując, że stary porządek powoli odchodzi. Monument ów, jawi się niczym promyk nadziei na zgliszczach umarłego kultu penisa. Tu feministyczne hasło "siła cip" przestaje być tylko pustym frazem. W Rzeszowie ma ono materialny i porażający wymiar. Przytłacza swoim ogromem i powoduje, że drżę.



































Na zakończenie dodam, że byłem świadkiem wzruszającej sceny, kiedy K. Szczuka i M. Środa składały kwiaty pod pomnikiem. Zrobiłem nawet kilka zdjęć. Niestety, zostałem zauważony i przy pomocy bhutalnej pehswazji zmuszony do ich skasowania.

Friday 8 June 2012

Dzisiaj

Ponad 5 lat temu cieszyłem się na blogu, słowami tradycyjnej kibicowskiej przyśpiewki, że mamy EURO. Odnalazłem ostatnio w internetowym wydaniu popularnego dziennika zdjęcie z fety, która odbywała się wtedy na wrocławskim Rynku. A na nim ja. Beztroska morda.
Wtedy rok 2012 wydawał mi się tak odległą datą, jak dzień wybuchu drugiej wojny światowej albo bitwy pod Grunwaldem. To będzie kiedyś, myślałem. Szast prast i kiedyś mamy dzisiaj. Ale zleciało. Tak już cały czas będzie szybko leciało?
Z kronikarskiego obowiązku odnotuję wizytę w stolicy baby w ciąży z mężem. Stolica rzucała nam kłody pod nogi, zamykając co tylko się dało, ale i tak ją zwiedziliśmy.
Ponadto padł mi komp. Nagle i definitywnie. W poniedziałek dowiem się czy zabrał ze sobą do hadesu dysk twardy, grzebiąc 6 lat pracy i gromadzenia śmieci.

Thursday 17 May 2012

A w maju

Zwykłem jeździć, szanowni panowie (i panie)
do heimatu na weekend, bynajmniej w tramwaju.
Było bosko, jak zawsze.

Tuesday 17 April 2012

5 lat

Cześć. Mam na imię Disco. W tym roku kończę 30 lat. Jestem z Gór Olbrzymich, ale los rzucił mnie hen na wschód w miejsce, gdzie Azja spotyka się z Europą, Stany Zjednoczone ze Związkiem Radzieckim, a lokalnym rarytasem jest kebab z sushi. Lubię robić zdjęcia komórką. I pisać zdaniami prostymi. Albo równoważnikami zdań. I wydaje mi się, że jestem zabawny. Nie mam fejsa, twittera, ani naszej klasy. Za to mam bloga. Dokładnie od pięciu lat. Początkowo był to efekt głupawki spowodowanej (nie) pisaniem pracy magisterskiej skierowany do garstki znajomych. Z czasem zaczął być odwiedzany również przez nieznajomych. Dzięki google statistics wiem, że dalej jest odwiedzany. Niestety nie wiem przez kogo, dlatego od dawna stosuję autocenzurę i zamiast przemyśleń umieszczam tu półprawdy i anegdotki. Czasem korci mnie, żeby napisać coś na poważnie, a zaraz pojawiają się wątpliwości, kto by to czytał. Może na 10 rocznicę się zmobilizuję. Pozdrawiam zaglądaczy.

Wednesday 11 April 2012

Babina wielkanocna

Święta, święta i po świętach, a w tzw. międzyczasie: Dolny i Górny Śląsk, Beskidy i Karkonosze, chrzciny i urodziny, święconka, śnieżyca, 1500 km i ponad 20 godzin za kółkiem. Teraz czas na odpoczynek.

Tuesday 20 March 2012

2000

Pamiętam jak dziś rok 2000. Wszyscy znajomi z mojego rocznika organizowali osiemnastki (nieznajomi prawdopodobnie też). Tańce, hulanki, swawole, drinki, szpilki, szminki. Działo się. Właściwie to w pierwszym zdaniu minąłem się z prawdą, bo rok 2000 pamiętam jak przez mgłę.
Dziś sam jestem dziadkiem W bieżącym roku mój rocznik organizuje trzydziestki. Liczę, że po przypudrowaniu pierwszych zmarszczek znowu będą tańce, hulanki, etc. Nie może być inaczej przecież to ostatnia taka fajna okazja przed kryzysem wieku średniego, kiedy to wsiądziemy na sportowe motocykle, poprawimy ufarbowane włosy i zabierzemy naszych 25 lat młodszych partnerów w podróż życia.

Saturday 18 February 2012

Złota myśl na sobotę

Zasłyszana od jednej Pani Sekretarz. Przekazuję ją dalej, kolejnym pokoleniom do zanotowania, do zapamiętania, do wytatuowania sobie w widocznym miejscu. Celowo zapisuję złotymi zgłoskami.

"Myślenie to się przydaje w prywatnej firmie, a tu jest urząd, tu się trzeba stosować do norm".

Nic do dodania. Wypada mi tylko zilustrować tę myśl martwą naturą.

Thursday 9 February 2012

Chojnik

Święta góra Sobieszowa. Z ruinami świątyni prastarego kultu na szczycie, którego nieliczni już wyznawcy ukrywają się w lasach na północnym zboczu. Widoczna z każdego punktu osady oraz z kosmosu. Pani życia i śmierci. Uzależniająca jak heroina. Emanująca energią na całą okolicę. Odpowiedzialna za nastroje, pasje i namiętności śmiałków, którzy odważyli się osiedlić u jej podnóża. Z jednej strony hojna i łaskawa dla wiernych, z drugiej potrafiąca zamienić tych, którzy nie oddają należnego jej hołdu w bezduszne fantomy.
Pomimo trzaskającego mrozu zdobyłem jej szczyt. Tak jak co roku. Tak jak przez całe życie.





































































































Sunday 15 January 2012

Powrót dziwki














Z braku ciekawszych tematów, dziś znów o pogodzie. Poza tym święta, sylwester, trzech króli i urodziny małżonki, a w tak zwanym międzyczasie praca. Na szczęście już nie w ministerstwie.