Zima, zima, gówniana zima. W tym roku pokrzyżowała mi plany świąteczno-noworoczne, a także korekty tych planów oraz korekty korekt. Najpierw wepchnęła niebieską strzałę do rowu, potem wprawiła jej rozrusznik w stan hibernacji, połamała nogę mamie, zmusiła do opuszczenia górskiej kryjówki i jeszcze zatkała mi nos.
Nie mogę uwierzyć, że latem tęsknie do zimy. Głupi jak glany Fafika czasem jestem.

From here to eternity.