Jest to czwarty z rzędu wpis o chodzeniu w góry, co jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił oznacza, że ostatnio sporo chodzę w góry. Tym razem był to prawdziwy maraton po czeskich schroniskach zakończony atakiem szczytowym na cokół pomnika cesarza Wilhelma I. Następnie, na dobitkę wejście na Kotły, trasą zimowa, bez tlenu, o jednym piwie. Jak widać, nie ma lekko.
No comments:
Post a Comment