Listopad zleciał szybko. Najpierw tradycyjny Dzień Trupa w Karkonoszach. Później pomachałem Prezydentowi, który przechadzał się z okazji moich imienin nieopodal bloku. A dzisiaj wracając z pracy, w związku z nagłym załamaniem pogody i intensywnymi opadami śniegu wymyśliłem sto nowych przekleństw.
