Zasłyszana od jednej Pani Sekretarz. Przekazuję ją dalej, kolejnym pokoleniom do zanotowania, do zapamiętania, do wytatuowania sobie w widocznym miejscu. Celowo zapisuję złotymi zgłoskami.
"Myślenie to się przydaje w prywatnej firmie, a tu jest urząd, tu się trzeba stosować do norm". Nic do dodania. Wypada mi tylko zilustrować tę myśl martwą naturą.
Święta góra Sobieszowa. Z ruinami świątyni prastarego kultu na szczycie, którego nieliczni już wyznawcy ukrywają się w lasach na północnym zboczu. Widoczna z każdego punktu osady oraz z kosmosu. Pani życia i śmierci. Uzależniająca jak heroina. Emanująca energią na całą okolicę. Odpowiedzialna za nastroje, pasje i namiętności śmiałków, którzy odważyli się osiedlić u jej podnóża. Z jednej strony hojna i łaskawa dla wiernych, z drugiej potrafiąca zamienić tych, którzy nie oddają należnego jej hołdu w bezduszne fantomy. Pomimo trzaskającego mrozu zdobyłem jej szczyt. Tak jak co roku. Tak jak przez całe życie.