Saturday 23 December 2017

Wigilie

Kiedyś w ciągu roku była tylko jedna wigilia świąt Bożego Narodzenia. Teraz 24 grudnia kończy tzw. okres wigilijny i tego dnia odbywa się ostatnia wigilia w roku. Dziś w wigilię wigilii moja wątroba na dźwięk słowa "wigilia" żałośnie błaga o litość. Na szczęście dla niej pojutrze zaczyna się jedenastomiesięczny okres bezwigilijny.

















Soundtrack wigilijny: Yves Tumor - "Serpent Music"

Thursday 30 November 2017

Running away is easy

Listopad się zaczął. Listopad się skończył. Z jednej strony czas strasznie zasuwa, z drugiej tyle się dzieje, że to co było 2-3 tygodnie temu wydaje się bardzo odległe. Gdyby nie zdjęcia sięgałbym pamięcią co najwyżej do ostatniego posiłku. W tak zwanym międzyczasie trochę posiedziałem w heimacie, gdzie wykonałem tradycyjny speedrun na Chojnik. Świętowałem z żoną dwucyfrówkę. Ładowałem z kałacha do Bogu ducha winnych tarcz. I takie tam.
W związku z nadchodzącym okresem bożonarodzeniowym postuluję wprowadzenie zakazu handlu we wszystkie dni. Może wtedy ominąłby mnie może wtedy cały okołoświąteczny szajs.


















Soundtrack na końcówkę roku: BADBADNOTGOOD - "IV"

Monday 6 November 2017

Płynne przejścia

Zabawne, jak piątek po południu nagle i niespodziewanie zmienia się w niedzielę wieczór. Naprawdę nie wiem kiedy to się dzieje. Na szczęście niewiele później poniedziałek rano przechodzi w piątek po południu. Podejrzewam, że z tą samą łatwością pół roku zimy zamieni się w lato albo chociaż wiosnę. I tego się trzymam. Na zdjęciach wieczór, bo ostatnio ciągle wieczór.



















Soundtrack na wieczór: Alva Noto - "Univrs"

Sunday 15 October 2017

Sny z wiskozy

Jesień jest bardzo konsekwentna w tym roku i w dalszym ciągu przebiega głównie pod znakiem pracy i choroby. Aby złapać trochę oddechu dostałem od rodziny prezent w postaci zupełnie wolnego weekendu, ale go przespałem. Poza tym, jak na kibica sukcesu przystało, wybrałem się na ostatni mecz eliminacyjny reprezentacji. Dużo się zmieniło od ostatniego meczu kadry na jakim byłem. Wtedy stadion śpiewał o uprawianiu miłości z PZPN, a teraz hymn.


















Soundtrack na sen: Flying Lotus - "You're Dead"

Saturday 30 September 2017

Je się

Nie mam nic interesującego do napisania. Pomiędzy walkę z wirusami i niekończącą się pracę ciężko wcisnąć coś ciekawego.



Tuesday 5 September 2017

Die Zukunft kannst du nicht ändern

To było lato! Udało się wreszcie przełamać schemat praca-dom i zorganizować prawdziwe wakacje. Recepta na to była bardzo prosta. Wystarczyło tylko więcej wychodzić (z pracy i domu). Końcówka wakacji to istny rollercoaster. Napięcie powoli rosło, aż do eksplozji, którą był przyjazd delegacji z zachodu (bodajże z Polic). Po tym nastąpiło wyciszenie i bardzo spokojny weekend, podczas którego wcieliłem się w rolę (nie)grzecznego wujka. Teraz zasłużony powrót do normalnego rytmu meczowego.



Thursday 24 August 2017

Friday 4 August 2017

Ciąg dalszy wakacji

Lato w pełni, temperatury osiągnęły oczekiwany poziom, można więc wreszcie porzucić pracę i zająć się czymś ciekawszym.Dlatego wyjeżdżam, wrócę grubszy, jak co roku.


Monday 24 July 2017

Polskie wakacje

Dawno nie pisałem, bo mam wakacje. Prawdziwe polskie wakacje czyli czas zadumy, refleksji, oczekiwania na lepszą pogodę i nadrabiania zaległości towarzyskich. Spędzam je trochę na działce, trochę nad tzw. polskim morzem, trochę w pracy i trochę w domu. Także nieco w korkach w drodze znad morza oraz smarując, poparzone z powodu niestosowania kremu z filtrem uv, miejsca. Mam też czas na ulubione gry miejskie, z oglądaniem seriali włącznie. 




















 
Soundtrack na polskie wakacje: Sonic Youth - Goo

Thursday 22 June 2017

Rower i Wisła

W tym roku mam zamiar wykorzystać krótki okres nie-zimy w 100%. Dlatego wieczorami wsiadam na rower i odkrywam miasto na nowo. Nie mam planu wycieczki, ani mapy. Pędzę przed siebie, błądzę po ulicach, gubię się i odnajduję. W weekendy opalam się i spożywam niskoprocentowe napoje nad Wisłą. Nie-zima w mieście jest super.




Saturday 3 June 2017

Złośliwość rzeczy martwych

Telewizję oglądam rzadko. Jeżeli już, to wyłącznie sport i to pod warunkiem, że żona akurat nie ogląda czegoś "ciekawszego". Dziś wieczorem żony nie ma w domu, za to jest finał Ligi Mistrzów. Niestety nie u mnie, gdyż telewizor postanowił się zepsuć i również nie ma go w domu. Złośliwy chujek.

Saturday 13 May 2017

Wahnsinn

Sobieszów invades Berlin. Pomijając postawę gospodarzy w meczu, na który się wybraliśmy oraz kolejkę do najlepszego kebaba (na świecie) same plusy.






Wednesday 3 May 2017

Psy samobójcy

Od hucznych obchodów 10-lecia bloga wydarzyło się sporo. Wszystko zaczęło się od obserwacji luminescencji szkła uranowego, która zapoczątkowała serię (nie)fortunnych zdarzeń. Pierwszym był atak psów samobójców na autostradzie, w wyniku którego mój samochód znalazł się na OIOMie, gdzie przebywa do dziś. W tym miejscu pozdrawiam zakład ubezpieczeń tradycyjną piosenką Łony: "gdzie są, kurwa, pieniądze?!". Później w związku z feriami córki, był czas na nadrabianie zaległości towarzyskich. Tak, przeprosiłem się z piwem i fajkami. Następnie skoczyłem jeszcze na sekundę do Łodzi, aż wreszcie nadszedł długo wyczekiwany weekend majowy. Jak się okazało, był to istny festiwal zakwasów i przejedzenia. Zaczęło się niewinnie od powitania nowej obywatelki w stolicy Dolnego Śląska. Potem tradycyjna pielgrzymka na Chojnik. Otwarcie sezonu grillowego. Wjazd na Stóg Izerski. Nieudane poszukiwania starosty Frydlantu. Piwo w Libercu. Kebab w Dreźnie. A na koniec serdeczna wymiana pozdrowień środkowym palcem na wjeździe do Warszawy.
Najzabawniejsze jest to, że z uwagi na wielość zajęć pozapracowych w ostatnim czasie wszelkie tematy związane z pracą przekładałem na 4 maja, tak jakby ten dzień miał nigdy nie nadejść. Na szczęście to już jutro.























Monday 17 April 2017

10 lat

Dokładnie 10 lat temu zacząłem pisać bloga. Byłem wtedy ciekawy na ile pisania starczy mi zapału. Na szczęście okazało się, że samozaprcie to moje drugie imię, dlatego mogę od dekady zaśmiecać sieć swoimi przemyśleniami i zdjęciami z komórki. Gdyby ktoś zapytał mnie o największą różnicę pomiędzy dniem dzisiejszym, a 17 kwietnia 10 lat temu powiedziałbym, że wtedy była znacznie lepsza pogoda. Jako ilustracja do dzisiejszego postu zdjęcia z ostanich 10 lat, które zawsze chciałem wrzucić, ale nie było okazji.