Wednesday, 3 May 2017

Psy samobójcy

Od hucznych obchodów 10-lecia bloga wydarzyło się sporo. Wszystko zaczęło się od obserwacji luminescencji szkła uranowego, która zapoczątkowała serię (nie)fortunnych zdarzeń. Pierwszym był atak psów samobójców na autostradzie, w wyniku którego mój samochód znalazł się na OIOMie, gdzie przebywa do dziś. W tym miejscu pozdrawiam zakład ubezpieczeń tradycyjną piosenką Łony: "gdzie są, kurwa, pieniądze?!". Później w związku z feriami córki, był czas na nadrabianie zaległości towarzyskich. Tak, przeprosiłem się z piwem i fajkami. Następnie skoczyłem jeszcze na sekundę do Łodzi, aż wreszcie nadszedł długo wyczekiwany weekend majowy. Jak się okazało, był to istny festiwal zakwasów i przejedzenia. Zaczęło się niewinnie od powitania nowej obywatelki w stolicy Dolnego Śląska. Potem tradycyjna pielgrzymka na Chojnik. Otwarcie sezonu grillowego. Wjazd na Stóg Izerski. Nieudane poszukiwania starosty Frydlantu. Piwo w Libercu. Kebab w Dreźnie. A na koniec serdeczna wymiana pozdrowień środkowym palcem na wjeździe do Warszawy.
Najzabawniejsze jest to, że z uwagi na wielość zajęć pozapracowych w ostatnim czasie wszelkie tematy związane z pracą przekładałem na 4 maja, tak jakby ten dzień miał nigdy nie nadejść. Na szczęście to już jutro.























No comments: