Ostatni żyje w trójkącie Warszawa - Wrocław - Katowice. Poruszam się główne koleją, śpię w przedziałach, jem w przydworcowych knajpach, z konduktorami jestem na Ty. Obowiązkowo ściskam w ręku kamyk zielony i patrzę jak wszystko zostaje w tyle. Nie wiem po co ten kamyk, ale czuję, że tak trzeba.
We Wrocławiu udało mi się nadrobić trochę zaległości towarzyskie. Niestety, tylko trochę. Przez te prawie trzy lata nazbierało się ich tyle, że będę chyba musiał wpaść tam na trzy lata, żeby je całkiem nadrobić. Jak mawiał klasyk: We will say what time we will tell.
No comments:
Post a Comment